No i się rypło…

16.04.2021 | Aktualności

Już skłonny byłem myśleć, że niewiele może mnie zaskoczyć. A jednak z zaskoczeniem przeczytałem wypowiedź Prezesa NBP:

http://inwestycje.pl/gielda/efektem-dzialan-nbp-bylo-wyrazne-obnizenie-rentownosci-obligacji/

Adam Glapiński otwarcie przyznaje mianowicie to, co ja w swoich tekstach już wcześniej podejrzewałem: iż polityka prowadzona przez NBP i RPP ma służyć krótkoterminowej wygodzie rządu. W konsekwencji podstawowy cel tych organów –  dbanie o stabilność polskiego pieniądza, schodzi na plan dalszy, a wspomniane instytucje tracą przymiot niezależności.

Prezes NBP oświadcza bowiem iż „…Ale w istocie wymiernym efektem naszego programu było po prostu wyraźne obniżenie rentowności obligacji skarbowych.”

Jak mianowicie te działania zostały zrealizowane? Po pierwsze – poprzez wykreowanie rekordowo realnie ujemnych stóp procentowych. To pozwoliło Skarbowi Państwa również emitować obligacje o realnie ujemnym oprocentowaniu. Po drugie poprzez wykup tychże obligacji skarbowych przez NBP. Za tym niewinnym określeniem kryje się po prostu kreacja (czyli mówiąc popularnie „dodruk”) pustego pieniądza.

Efektem tych działań jest wykreowanie inflacji na poziomie najwyższym w UE. Wysoka inflacja zaś jest rodzajem podatku nakładanego na wszystkich obywateli, lub nawet wręcz ich okradaniem. Przed inflacją nie ma nawet ucieczki w obligacje skarbowe, skore te mają realną ujemną rentowność. Dla rządu sytuacja jest więc tu komfortowa, bo może się zadłużać przy ujemnej rentowności. Gorzej mają się zwykli obywatele, jak i złoty. A do tej pory przynajmniej udawano, że głównym zadaniem NBP i RPP jest dbanie o jakość naszej waluty. Realnie ujemne stopy procentowe biją nie tylko w zwykłych obywateli, ale również w banki, a konsekwencji w ich zdolność do udzielania kredytów, czyli w całą gospodarkę.

Dość infantylnie, a może celowo ironicznie, brzmi dalsza część wypowiedzi Prezesa NBP: „Dzięki temu podatnicy zapłacą mniej za realizowane w reakcji na pandemię działania.” Jest w tym oczywiście ziarno prawdy. Skoro rząd może, państwo – czyli nas wszystkich, zadłużać – to ma chwilowo pieniądze i nie musi na przykład podnosić podatków. Tyle, że równocześnie się tych samych podatników okrada z oszczędności poprzez wysoką inflację. Co gorsza, stale rosnące zadłużenie musi w końcu oznaczać niewypłacalność państwa – oby w dalszej, a nie bliższej przyszłości. Jednak również prędzej czy później może się okazać, iż ekonomia upomni się o swoje i nie da się utrzymać tak niskich stóp. Wtedy zaczną się poważne kłopoty.

Skoro głównych celem działań organów sterujących polityką pieniężną ma być „ulżenie podatnikowi” to mam jeszcze lepszy pomysł na takie ulżenie. Zarekwirujmy mianowicie od razu wszystkie oszczędności obywateli. Wszak realnie ujemne stopy są taką rekwizycją, tylko rozłożoną w czasie. Ja więc tylko proponuję przyśpieszenie stosowanych już działań. Swoją drogą, mam nadzieję, że Prezes Glapiński nie przeczyta tego tekstu, bo być może gotów jest moją ironiczną radę potraktować na poważnie.

Paweł Zaremba-Śmietański